No to ja
1) Nabyłam szkockiemu dziecku czerwony, emaliowany garnek z sitkiem do frytek (żeby nie musieli wyciągać ich pojedynczo widelcem, jak to miało miejsce podczas pierwszego smażenia w "swojej własnej" kuchni
); ale nie zakup mnie ucieszył, tylko to, że dziecko się z niego ucieszyło
i zrobi wszystko, żeby zmieścił się do bagażu podręcznego
2) Po długiej labie pierwszy dzień w pracy - miły, bo się nie narobiłam, tylko posiedziałam na szkoleniu bhp
Po pierwsze - to była dla mnie niespodzianka, zapomniałam, że mi zaświadczenie w tym roku wychodzi, a po drugie - bardzo sympatyczny prowadzący, nie pierwszy raz byłam na szkoleniu prowadzonym przez niego i już na samym wejściu mi się gęba uśmiechnęła
3) Cisza i spokój... Po nerwowym tygodniu małż ma drugie zmiany, a chłopaki wybyli "na miasto"
No!