Podczas dzisiejszej mojej bieganiny myśli mi wróciły do napisanych wczoraj słów; i Twoich i moich i naszych wszystkich. I nagle mnie dopadła, wręcz napadła, myśl, że dani też do nas nie mówiła o swoim chorowaniu, szczególnie w ostatnich miesiącach. Czyli to nie jest tak, że nie rozmawiała z Tobą, a z nami tutaj gadała. Ona raczej żartowała, obśmiewała raka i lęk, albo przerabiała go pisząc opowiadania (zresztą znakomite; ciągle żałuję, że nie udało mi się Jej namówić na ich publikację….)
Siostro B, bardzo rozumiem, Twoją tęsknotę za dani; myślę też że rozumiem Twój żal, ale i ból utraty….. Ale nie hoduj w sobie wyrzutów sumienia, że z dani nie rozmawiałaś o raku i o nadchodzącej śmierci. Myślę, że gdyby Ona chciała mówić…. to byś mogła słuchać…
I, wiesz, ja też ciągle nie wykasowałam numeru telefonu do dani, Jej sms'ów, Jej avatarka. I też ciągle łapię się na myśli, że kiedyś do mnie przyjedzie z K i razem usiądziemy na tarasie, wypijemy kawę, porozmawiamy…
Po prostu za Nią tęsknię. Ciągle tęsknię. Może dziś już spokojniej i z większym pogodzeniem, ale z ciągle odczuwalnym brakiem dani - dobrej, mądrej Osoby blisko mnie...
Przytulam mocno.