Zaraz po diagnozie rzuciłam się na dietę Gersona. Po 3 tygodniach diety chodziłam bez sił. W dietach odnajdowałam mnóstwo sprzeczności, które były dla mnie niejasne i przez to skutecznie mnie zniechęcały do produktu, np. soja (z jednej strony zachwalana, z drugiej z nakazem unikania, bo jednak ma wpływ na hormony i poza tym jedna z najczęściem modyfikowanych genetycznie roślin). Granat, siemię lniane - podobnie.
Chyba nie mogę powiedzieć, że się coś bardzo zmieniło w mojej diecie. Jestm niej mięsa, mniej pszenicy. Bardziej poukładałam sferę psychiki. I to bardzo mi pomogło (nie zajadam stresu słodyczami, i generalnie lepiej sobie z nim radzę).
Peseloza i inne schorzenia zmuszają do wprowadzenia ograniczeń (choćby Hashimoto i chęć eliminacji glutenu, nabiału).
Są wśród nas kobietki, które przeszły na dietę wegańską. I są w tym wytrwałe.
Słuchaj siebie.