Jestem podobno chodzącym, a właściwie kulejącym nieszczęściem. A że w przyrodzie podobne przyciąga podobne, to lgną do mnie wszelakie "bidy". Ludzie potrzebujący pomocy, moi uczniowie, którzy gdzieś się pogubili. Nie potrzebują wiele najczęściej chodzi o to , aby ich cierpliwie wysłuchać. Wciąż szukają swojej drogi. Czasem mogę komuś pomóc, czasem jest to niemożliwe. Czasem pomagam na siłę , niejako wbrew, to najcięższe przypadki. Na moje podwórko złażą się głodne psy, koty. Cichcem coś im tam podrzucam. Pies na wsi to w większości przypadków tylko pies, zwierzę, które można kopnąć, przylać... reaguję, zdarzyło się, ze łącznie z zawiadomieniem Policji. Nie przysparza mi to życzliwych ludzi, bo wtrącam się w nie swoje sprawy.
Czasem zastanawiam się- Czy ja mam na czole wypisane, że to jest ta wariatka , która pomoże każdemu, nawet takiemu, który prawdopodobnie jest oszustem???