Podobno istnieje w PL zakład pogrzebowy o wdzięcznej nazwie Carpe Diem...
Ale nie o tym chciałam. Choć o dniu..dniach, a i owszem. Mijają. Szybko. I nawet dobrze. Małż awansował. Mam ciało pedagogiczne w domu. Syn zdecydował się w końcu na oprawki okularów i nawet ich używa poza domem. Spędziliśmy cudowny weekend ze znajomymi (wspólnymi z Atojką). Za każdym razem gdy przyjeżdżają pokazujemy im kawałek Szkielecczyzny. Za każdym razem są miło zaskoczeni.
W czwartek jadę na wojewódzką spartakiadę Amazonek. Strzelam z łuki (między innymi). Na zeszłotygodniowym treningu ustukałam 30 pkt (4 strzały, punkty zliczane z 3 najlepszych trafień). Rachunek jest prosty.... A tydzień wcześniej nie ustukałam nawet setki z 30 trafień. Tak więc moja kondycja celownicza na najbliższy piątek jest wielką tajemnicą...
Shantaram wciąż czytam. Czytam. Czytam.... Do 300 strony się zbliżam. Cegła okrutna (gabarytowo). Ale wciąga. CZasu akuratnie na czytanie mam mało, bo pierwsze tygodnie w szkole do łatwych nie należą.
Buziaki dla wsiech!