też się z domku melduję
troszku zmęczona, dzięki miłej pomocy korek w Częstochowie ominęłyśmy,
potem z powodu wypadku (nie naszego na szczęście) pojeździłyśmy trochę do tyłu i pod prąd,
w końcu dojechałyśmy,
sasky odebrana,
a luska wypuszczona pod dworcem coby swego ciapąga znalazła, już się meldowała, że jedzie
cudnie było, dobrze było, zdjęcia się ostały i wspomnienia trza pielęgnować (bo jakoś wszystko szybko zapominamy)