Wczoraj było cudnie. Po 16 zaczął padać śnieg. Teść w szpitalu zjadł i uszka, i barszczyk, i ciut kapusty z grochem, i kapkę kompotu wypił. Małż zatroskany, bo "sąsiad" taty odchodził. 48 lat...
Wilia inna. Cicha, Skromna. Tylko we czworo. Teściowa sakramencko przeziębiona.
Po skrzypiącym śniegu szliśmy w workami prezentów do mojej siostry.
Nocne krojenie składników sałatkowych, nacieranie gęsi, podśpiewywanie...
Dziś koło południa zadzwonił małż: szybko ubieraj się i przyjeżdżajcie z mamą...Nie zdążyłyśmy....
Cisza dzwoni mi w uszach. I to nie ta radosna cicha noc....