Często czytam książki polecane przez znajomych. Jakaż była radocha, gdy pewnego grudniowego dnia okazało się, że są dostępne w magazynie biblioteki 3 dawno poszukiwane. Wypożyczyłam i położyłam na półce. Zaczęłam czytać
Listy Nikodema i od razu stwierdziłam, że to na bank nie jest książka, którą dam teściowej do przeczytania (od pierwszych wersów wątek choroby, cierpienia, etc.).
Ale już po pogrzebie teścia kojarząc drugiego autora jako "kryminalistę" wręczyłam jej
Włoskie buty Mankella. Oddaje mi po kilku dniach. Pytam o opinię. "
Wiesz, to jak o dziadku: o raku, umieraniu, kremacji....". Poczułam się jak nasz szkolny muzyk, który użył kiedyś dobitnego określenia na przypał: Przyj...łam jak dzik w sosnę (z doborem literatury)...