A ja z tego nic nie rozumiem. Nie cierpię żadnych komputerowych gier. A na żywo to najchętniej grałabym w brydża. Ostatnio nie ma po temu wiele okazji. A w młodości grałam niemalże we wszystko (w durnia, pokera, oczko, baśkę, makao, remika, kanastę, 66...) Dziś to pewnie nie przypomniałabym sobie zasad wszystkich tych gier.
A brydża lubię, bo oprócz szczęści (gdy ma się kartę na szlema, bądź szlemika lub kapitalny układ kart) to trzeba jeszcze myśleć, liczyć schodzące karty... No a spotkanie z żywymi ludźmi dla mnie jest więcej warte, niż najbardziej przednia zabawa w samotności przy komputerze.