Pora na własny kąt
Jak opisać ten dzień? Niełatwo.
Po całej nocy wiśsniowo_sokowej ruszyłam prosto z kuchni do Centrum Onkologii. Słaniając się na nogach, z oczami przekrwionymi jak u pijaka odstałam swoje pod drzwiami chirurga po to tylko, by odebrać skierowanie na mammografię. Kiedy zobaczyłam, że zaznacza badanie zdrowej piersi odezwałam się:
-panie doktorze, to ma byc mammografia zrekonstruowanej
-nie robi się mammografii zrekonstruowanych
- przecież...
- żadne "przecież" (krzyczy)!!!
- przecież...ja tego nie wymyśłiłam
-...
-...
- dobra, niech panią badają!
Powlokłam się pod kolejne drzwi, odczekałam kolejkę. Pani od mammo bardzo miła, badanie wykonała delikatnie, porozmawiała, ale zdjęcie boku , tego miejsca obok protezy nie wyszło. Odczekałam kolejkę na USG. Doktor stwierdziła, że można ewentualnie zrobić BACC. Poczekałam na opis. Potem znów udałam się w kolejkę do chirurga
Korytarz robił się pusty, a mnie nie wzywają. Po dwóch godzinach - wreszcie! Decyzja- nie będzie biopsji, bo zmiana jest za blisko protezy, kontrolne USG za 3 miesiące.
Ciekawe, że wszyscy mówią o zwłóknieniu, ale obok takiego stwierdzenia pojawia się znak zapytania i w związku z tym wysyłają mnie na kolejne badania
Do domu wróciłam ledwo żywa, z bólem brzucha z powodu stresu, z bólem brzucha związanym z @, niewyspana... a tu czekała na mnie kolejna porcja czerwonych , soczystych wiśni...