Nie Hitchcock tylko baba w trakcie ponad tygodniowego reteatu dla gości, więc i o czas i o internet trudno 😎
No to jak mówiłam, przycupnęłam sobie, opaskę na ślepia nałożyłam, żeby mi się lepiej zasypiało. Te siedzenia są trochę dziwne, coś a la kilka połączonych okrągłych foteli, z przewężeniami, tak że da się siedzieć po obu stronach, a jak się człek dobrze ułoży, to nawet się położyć. Ja wybrałam opcję póldiedzącą i gdy już zaczynało mi się robić błogo i sennie, z drugiej strony siedziska podniosło się "coś" co nie mogło mieć zbyt wiele lat, za to miało temperament. Po mojej głowie przesuwały się małe łapki, dostałam też jakąś grzechotką. Postanowiłam, że spróbuję nie dać się sprowokować, licząc na to, że jakaś skruszona mama się ogarnie i zabierze "małego psychopatę". Jednak "mama wybawicielka" się nie zjawiała, sen odchodził, zaś ja w wyobrażni dokonywałam rytualnej zemsty na "prześladowcy". Docierały też do mnie strzępy rozmów po ukraińsku. "Roma... sumku wziali, milicja". I to nieco głosniejsze "Karolina!!!". ZAczęłąm więc sobie tworzyć historię jk to jednej Ukraince ktoś ukradł torebkę i poszła na policję. Nie byłam pewna czy zdarzenie rozegrało się n lotnisku czy gdzie indziej. Młodociany "przestępca" nie przestawał.Poddałam się.
Sciągnęłam z oczu opaskę, czując jak wyrastają mi wampirze kły, które zaraz zatopię w czyjes szyji. Otworzyłam oczy i zamiast złośliwego gnoma, ujrzałam parę wielkich niebieskich oczu, przyglądających mi się ciekawie. Prócz oczu była też burza lekko kręconcych włosów, a triumfalny uśmiech niewątpliwie świadczył o tym, że cala akcja z budzeniem mnie nie była przypadkiem, lecz przemyślaną strategią zawarcia nowej znajomości. Nieco dalej na lewo (a może prawo, bo to z drugiej strony hehe) siedziała mama dziewczynki, intensywnie kołysząca wózek z niemowlęciem, które spało wygięte w dziwny łuk. Kobieta wyglądała na bardzo młodą. Chwilę później podszedł do niej biednie wyglądający młody mężczyzna, ubrany w spodnie od dresu, w towarzystwie policjanta. Z rozmowy zaraz wiedziałam, że Roma to on. I że w saszetce, którą mu ukradziono były nie tylko ich pieniądze i karty kredytowe, ale także jego zielona karta do USA. Teraz już spać mi się odechciało. Kobieta po odejściu męża usiłowała na chwilę się położyć, zauważyłam wtedy, że w jej nogach siedziało jeszcze jedno, mniejsze od energicznej dziewczynki, dziecko.
Roma podszedł znowu po coś na chwilę. "Wozmi Karolinu" powiedziała kobieta i mała dziewczynaka w radosnych podskokach pobiegła za tatą. Zrobiło mi się ich strasznie żal. Zagaiłam rozmowę. Kobieta pokazała mi w swojej komórce wideo z monitoringu, które udostępniła im policja. Roma kupował coś dla dzieci w sklepiku, który był dosłownie kilka metrów od siedziska, na którym siedzieliśmy. Zapomniał saszetki i widać było na wideo jak zabiera ją jakiś mężczyzna. Niestety pomino kilku godzin poszukiwań nie zlokalizowano tego człowieka na lotnisku. Rodzina miała o 23 odlecieć na Ukrainę. Choc o tyle dobrze, że przynajmniej mieli pewność, że zostaną wpuszczeni. Choć nie wiedziałam czy mężczyzna stracił też paszport, co mogłoby utrudnić nawet i to. Czy jednak będzie mógł wrócić do Stanów? Był wieczór, nie pracowały już urzędy, ambasady, konsulaty czy co tam było potrzebne, policja kazała gdzieś tam dzwonić, zablokować karty kredytowe, zablokować zieloną kartę, nikt nic nie wiedział, tylko policjanci bezładnie biegali tam i spowrotem, komunikując się z kumplami na innych poziomach...
Kobieta była w ciąży z czwartym dzieckiem. Podziwiałam ją, że nie panikowała. Trudno też powiedzieć, że panowała nad sytuacją, raczej była to spokojna rezygnacja i wyczekiwanie na obrót zdarzeń.
Tymczasem Karolina (czy ktoś w Polsce mówiłby tak poważnie do małego dziecka?) była zupełnym przeciwieństwem temperamentu matki. Jestem przekonana, że gdyby obejrzał ją jakiś psycholog zaraz zdiagnozował by ADHD. I to na sterydach. Była jednak niesamowicie słodka. I tak oto spędziłam chyba z godzinę bawiąc się z tą uroczą istotą. Konwersacja także wychodziła nam nadzwyczaj dobrze, ponieważ mówiła tylko Karolina i nawet gdybym umiała coś po ukraińsku powiedzieć pewnie i tak by tego nie zauważyła
Nie wiem czy matka stosowała "wychowanie bezstresowe", ani razu nie zwróciła dziewczynce uwagi ani jej niczego nie zabroniła. Aż się we mnie odzywała momentami nadopiekuńcza "mama" bo ja bym swojemu maluchowi nie pozwoliła tak w samopas biegać po lotnisku i zaczepiać ludzi. Było to jednak urocze, zobaczyć że ktoś ufa swojemu dziecku. A Karolina czuła się tu jak ryba w wodzie. Nie było mowy o tym, żeby zabłądziłą. Młodsza dziewczyna się obudziła i również słała mi słodkie uśmiechy, choć wiadać było, że nie ma temperamentu siostry i jest raczej nieśmiała. Jakąś godzinę przed odlotem ich samolotu w końcu zebrali manatki i w towarzystwie człowieka z obsługi lotniska ruszyli do odprawy. Życzyłam ich wszystkiego najlepszego, dziewczynki machały mi na pożegnanie. A mi pozostało coś słodkiego w duszy po tym spotkaniu. Karolina ma w sobie "coś" czego się nie zapomina.
Odeszli. Z jednej strony- będzie spokój, mogę spróbowac zasnąć. A z drugiej... jak tu zasnąć na lotnisku, na którym kradną? 🙄 Ławka też zapełniła się ludźmi na tyle, że nie dało się wyciągnąć. Może poszukam innego miejsca? cdn