Jeśli macie ze cztery osoby chętne do towarzyszenia w racuchowej uczcie to :
weź 1 kg pszennej mąki (typ 400 do 550), kostkę drożdży i ciepłe mleko. Drożdże z odrobiną cukru (odrobina, zgodnie z uznaniem, mniejsza odrobina, to ciasto odrobinę słodkie, itp.) rozmieszaj, aż się rozpuszczą. Następnie wsyp mąkę i mieszając dodawaj cieple mleko. Z początku (tak do 1/2 litra) śmiało, a później ostrożnie. Ciasto ma mieć odpowiednią gęstość ... i tu jest problem, jak to opisać. Ogólnie mówiąc, jest to taka maź, którą bez trudu się miesza, ale jednak pewien opór daje. Jak już mamy prawie gotowe ciasto, to zabieramy się do obierania jabłek. Obrane jabłka z wyciętymi środkami ... chyba, że ktoś lubi nasionka, to i ogonek może dodać
... kroimy w kosteczkę i dodajemy do ciasta, które mogło już troszkę podrosnąć. Wszystko razem mieszamy i odstawiamy, aby ciasto wyrosło. Jeśli całe ciasto nie wylazło z naszego naczynia, to szczęśliwie zaczynamy smażyć na dobrze rozgrzanym oleju. Wielkość racuchów zależy od tego, czym będziemy czerpać ciasto. Smażymy z obu stron na jasno brązowy kolor. Trzeba zwracać uwagę na temperaturę oleju, bo przy zbyt wysokiej, racuchy będą nam szybko łapały kolor, ale wnętrze może być niedosmażone.
Podajemy z czym kto lubi, ze śmietaną, z dżemem, cukrem pudrem.
Smacznego