Betty jakoś trzy lata temu na rowerze wjechalam w muldę piachu, oczywiście glebnęłam ja i mój rower, szybko wstałam, otrzepałam pióra żeby nie było wstydu, no myślę, nikt nie zauważy, podjechał mój mąż,, pyta czy oki, ja na to że gitara a on do mnie że mi łokieć pod innym kątem starczy, dopiero wtedy mi się lekutko gorzej zrobiło ale oki.... Pojechaliśmy do wojskowego w Bydgoszczy, tam przeswietlenia cuda wianki, "będzie pani żyć, tylko przedramię z panewki wyskoczyło" Wsadzili w szynę, potem rehabilitacja x2, prądy, lampki, ćwiczenia, masaże, idę na komisa i pan doktor orzeka 7% uszczerbku. Od razu zastrzegł że mogę się odwoływać, a że wtedy byłam dobrze w pracy ubezpieczenona, miałam jakoś 700 zł za % to nie kombinowałam. Łapki do tej pory nie wyprostuje ale po tym czasie już nie boli, tyle że ja miałam mniejszą kontuzję, ty miałaś łokieć złamany. 1200 według mnie to smiech, walcz Betty, odwołuj się i puść ich w samych gaciach
Pozdrawiam