No i ciocia Majka odeszła
Po fajnym życiu starość miała raczej kiepską. To była wieloletnia przyjaciółka mamy. Często przyjeżdżała do nas, my do niej jeździliśmy, zwłaszcza od kiedy ojciec w latach 80-tych kupił samochód, to za każdym razem po drodze do dziadków obowiązkowo wstępowaliśmy do niej. Była farmaceutką, jak moja mama, tylko że w przeciwieństwie do mamy, zawsze prowadziła jakąś aptekę. Jak byłam dzieckiem było to piękne miejsce w Rybczewicach. Moja mama kilka razy przyjeżdżała tam pomagać cioci, gdy ktoś z pracowników miał urlop. Pamiętam fikuśny dywan, który był moim "koniem" i pudełka pełne opłatków (starsi pewnie pamiętają, że zanim nastały kapsułki to się gorzkie proszki wsypywało do opłatka i tak połykało). I ja te opłatki wyjadałam, a ciocia nigdy słowa nie powiedziała, choć ponoć były bardzo drogie i niełatwo je było zdobyć.
Za budynkiem apteki był duży ogród i pamietam jak się tam bawiłam zima w Eskimosa. W coś innego chyba też, bo z kolei moja mama pamieta traumatyczne dla niej przeżycie jak poubierałam się w ścierki i tak paradowałam po aptece, podczas gdy ludzie ze wsi przychodzili się dopytywać z przerażeniem czyje to takie biedne dziecko
Potem przeprowadziła się do Fajsławić, a to już było zupełnie po drodze na Zamość, więc widywaliśmy się już bardzo często. Ciocia była samotna i dośc zamożna. Świetnie gotowała, zawsze czułam się winna po tym jak zostałam wegetrianką, że nie miała mnie czym poczęstować. Pamiętam jak raz wpadła do moich rodziców, ale tym razem w jakimś pośpiechu, bo "koleżanka na nią czeka". Miała wtedy jakieś 55 lat. A ja wypaliłam jak ta głupia "chciałabym go zobaczyć". Ciocia w tym momencie zrobiła się momentalnie czerwona na twarzy. Nawet moja mama nie miała pojęcia, że ciocia miała "chłopaka"! Narzeczeństwo mieli super słodkie, ona mówiła do niego "kocie". Smiać mi się trochę chciało gdy brali ślub i ksiądz wygłosił tradycyjne :I niech Bóg Was obdarzy licznym potomstwem". W pewnym sensie obdarzył, ciocia wyszła za maż za wdowca, więc została niejako i mamą i babcią.
Dobre czasy się skończyły gdy zaczęła coraz bardziej podupadac na zdrowiu, a tymczasem w Fajsławicach powstała apteka konkurencji. Na szczęście ciocia zdążyła sobie kupić mieszkanie w Lublinie zanim zbankrutowała, jednak poziom życia obniżył jej się gwałtownie i równie gwałtownie zaszwantowało zdrowie. Ostatnie lata fizycznie ledwie dawała radę, a jeszcze ostatnio MOPS jej zabrał opiekunkę bo podczas wizytacji zobaczyli jej męża (początki demencji) i jej siostrzeńca, więc uznano że ma opiekę i nikt jej nie jest potrzebny 🤬. Była cała malutka, zasuszona, z kruchymi kosteczkami. No i właśnie ze 2 tygodnie temu złamała nogę i to ją w jakiś sposób zabiło.