Gdy się wprowadziliśmy do mieszkania (28 lat temu), nie były jeszcze przybytki wykafelkowane, to pewnego ranka budzę się a tu połowy makowca, który sobie stygł na stole nie było i okruszki w kierunku kibelka. Gdzieś sobie gad prześlizg zrobił obok rury spustowej
Na szczęście go nie widziałam. Zaraz było obetonowanie szczelin, do zaprawy dodane potłuczone szkło. Przygoda się nie powtórzyła...
Ale idąc do pralni, czy piwnicy zdarzało się, że przeżyłam spotkanie, zwykle to już zwłoki, bo w każdym kątku jest wyłożona trutka
Parabola na stół też mogą wleźć