Tak Hamaczku, był bezradny wobec zła i wybrał ostateczność. Miałam podobne odczucia, ofiara nadaremna. Skojarzył mi się w tym momencie Polak, który ponad rok temu, podpalił się w proteście przeciw PIS-owi. Reakcja była, ale na krótko. Jego listem PIS się nie przejął, pewnie pomyśleli wariat, zamiast refleksji nad tym, co robią. Można by powiedzieć ofiara nadaremna
A wracając do Kleru. Dla mnie najbardziej przybijająca scena, gdy chłopiec z "bidula" zmoczył prześcieradło. Straszne metody. Czy są odosobnione i przesadzone
No i mafia, cwaniacy się urządzają, mają haki na tych, od których coś chcą. Tu też miałam skojarzenie z rządzącymi i mafijnymi prawami. Dobro, nawet jak jest, nie przebija się, bo zaraz szantaż.
Miałam też refleksję, że żal mi księży. Nie każdy trafia do stanu duchowego z powołania, nie każdy wierzy, czasem to splot różnych zdarzeń w życiu. Do tego celibat, a przecież jesteśmy istotami seksualnymi i popęd jest jedną z potrzeb.
W kinie byłam w czwartek, a wczoraj przypomniałam sobie Różę, Smarzowskiego (leciała na TVP). Mimo iż znałam treść, to jednak nie mogłam się oderwać. Film znacznie mocniejszy niż Kler w ostrości wyrazu i może przesadzonej ocenie tamtych czasów. Dziś mamy "amerykę" w porównaniu z tym, co przyszło znosić ludziom w tamtym klimacie, wprowadzanej ludowej władzy, braku tolerancji dla tubylców (Mazurów) którzy nie chcieli zgodzić się na repatriację, ani też pogodzić się z nadchodzącym nowym. Dorociński i Kulesza wspaniali w swoich rolach.
Te dwa filmy, obejrzane jeden po drugim, porządnie wbiły mnie w dół. Wczoraj o zaśnięciu nie było mowy. O 3-ciej wzięłam tabletkę, bo nie zasnęłabym do rana.