Opowieści o San Jose nie zdążyłam dokończyć, a życie gna dalej... Albo przestaje gnać... Znajomy właśnie umiera w szpitalu w Warszawie. Dziwne, zawsze uważałam, że jest osobą zamożną. Prowadził kiedyś bardzo dobrze prosperujaca hurtownię. Okazuje się teraz , że nawet nie miał gdzie mieszkac, siedział kątem w jakims magazynie. Ostatnie 100zł ktoś mu ukradł z portfela w szpitalu
Koledzy i koleżanki się skrzykneli, kto może bedzie przy nim siedział. Podobno to już kwestia godzin, dziś zapadł w śpiączkę, nikogo już nie poznaje. Na FB tego nie ma, ale podejrzewam, że żóltaczka C właśnie zeżarla mu wątrobę. Podle choróbsko