Walczę z sennością poobiednią. I jak tu wykonac plan 10 000 kroków, ktory ma przywrócic mej talii bezpieczne rozmiary?
Ostatni gość wyjechał... Facet był trochę oryginałem, pojawił się znikąd, obwaialiśmy się, że mogą byc kłopoty jak z "Wariatem". Okazał się jednak bardzo pożyteczny, a odrobina szleństwa sprawiła, że dokonał czynów przedziwnych, za które doprawdy jestesmy wdzięczni, choć stanowczo odradzamy innym podążania w jego ślady... A to poszedł którego dnia na spacer do dżungli i wrócił z 40kg słodziutkich soczystych pomarańczy... ukradzionych z plantacji sasiada
Że kradzione to można jeszcze jakoś wytłumaczyc, bo gościu nie miał pojęcia gdzie się konczy "nasze" a zaczyna "czyjeś inne". Ale jak on to przytaszczył samotnie po bezdrożu, gdzie normalnie bez maczety sie wejsć nie da? Facet ma około 60-tki i miał złamany kręgosłup
Pomagał mi w ogrodzie. Prosiłam, żeby przywoził liscie do ściółkowania. Przywoził ze 2 taczki i narzekał, że to ciężka praca. Po czym zauważył zepsuty płot i nadgryzione przez termity podpory pod fasolę... i w samo południe wyciągał z lasu wiatrołomy (autentyczne poprzewracane drzewa, nie żadne tyczki!) , taszczył do ogrodu i wkopywał w ziemię... i to dla niego nie była ciężka praca. Zatem chyba też "wariat" ale takich wariatów to ja chcę jak najwięcej
Dzisiaj nasz guru ma urodziny, zatem i my imprezujemy. Chłopaczyska kochane zrobiły dla mnie słodycze z ksylitolem (co niestety oznaczało, że musiałam je zjeść i pewnie powinnam zrobić dodatkowe 10tys kroków)
Jutro mamy jedno z naszych największych świąt, ale nie będę tłumaczyc jakie, bo to chyba byłoby zbyt skomplikowane
Tradycyjnie w tym dniu pości sie do wschodu Księżyca. No ale ja mam dyspensę
Jest gorąco i sucho, jesli bedziemy miec wielkie szczęście, to może w marcu będzie jakas burza. Jesli wielkiego pecha- to pierwsze deszcze spadną w maju. A tymczasem bezczelne iguany pożeraja moje kiełkujące fasolki i kapuste pak choy a brak zieleni w otoczewniu sprawia, że niewiele mogę z tym zrobić