Kobietki, jak bym się kiedyś litowała nad kręgosłupem mojego ślubnego, to weźta mnie z całej siły kopnijta w 4litery!!!
We wtorek szanowny.... pojechał na naarty. W czasie, gdy byłam w pracy. "no bo wiesz, dzisiaj basen, na stoku będę się oszczędzał, taka okazja się nie powtórzy, szwagier nie może jednak w przyszłym tygodniu"....
Wqrw mi już był przeszedł. Ale jak dzisiaj do domu szanowny do domu wróci i cokolwiek powie na temat bolu pleców to nie ręczę za siebie.
A! No i nieszczęścia chodzą parami: mój szef zamykając bagażnik samochodowy wracając z nart tak mocno walnął się w czoło klapą, że coś mu chrupnęło w kręgosłupie szyjnym Dzisiaj odwiedził SOR (ten sam co mój ślubny), zaliczył kroplówki. Na szczęście nic nie uszkodził. Po prostu boli od szarpnięcia.
Echhhhhh te chopy....