mało co mnie ostatnio ma cieszyć, niestety....
ojciec miał kolejny udar - dwa dni w ogóle nie chodził, mama jest wykończona, a ja prawie codziennie po pracy u nich jestem, pomagam ogarnąc tatę, ale to cięzko przebrać, przewinąc człowieka chyba ok.90 kg, sztywnego niewspółpracującego, Alzhaimer swoje robi, w sobote mieliśmy mieć urodzinową imprezę syna w Krakowie, Warszawka czyli córcia z rodziną przyjechała w nocy w piątek do nas i razem mieliśmy w sobotę do Pawła, w nocy Paulinka miała goraczkę, więc imprezę zmniejszyliśmy do delegacji coby Kubuś się nie zaraził. Paulinka okazała się baaaardzo chora , choć lekarz rano powiedział, że to infekcja wirusowa i nie ma potrzeby dawać coś mocnego. Wzywaliśmy po południu pogotowie, kaszlała koszmarnie, majaczyła od rzeczy choć nie miała gorączki, zabrali od razu do Prokocimia, zapalenie płuc, podstępna mini bakteria- mykoplazma, która przez nawet 10 dni rozwija się bez objawowo, wykryli to zapalenie, bo na wyrost zrobili rtg, osłuchowo było czysto, taka to zaraza. Dostaje dozylnie antybiotyk,kroplówki, dzis jest trochę lepiej, ufff.... a moje stawy odmawiają posłuszeństwa, wczoraj ból mi sie tak nasilił, że nie mogłam wieczorem chodzić, lewe biodro boli koszmarnie.Rtg pokazał,że mam zmiany wytwórcze w obrębie głowy kości udowej i w obr.krętarza większego kości udowej, brzmi źle.Za dwa tygodnie mam wizytę u ortopedy. Póki co ratuję się silnym środkiem przeciwbólowym. Żadnych pozytywów na horyzoncie...