Straszna choroba
Współczuję dziecku i bliskim:( No ale człowiek jest tylko człowiekiem - cierpliwość do niebezpiecznych chorych się, często rodzinie, a co dopiero obcym, po prostu, po ludzku, kończy...
Nie do końca rozumiem mamę. Moje dzieci całe życie jeżdżą ze mną, bo mieszkamy poza miastem, a one najpierw chodziły do podstawówki, w której uczę, a że przejechać tam muszę przez całe miasto, to kolejne szkoły były/są na trasie. W międzyczasie i ja chorowałam. Jak na raka i bywałam w szpitalach, to trudno - mąż się zamieniał, brał urlop, woził wcześniej/później, a jak to było przeziębienie to zwlekałam się rano z wyra i wiozłam, bo jak mus, to mus.
A podziw mój dla pracujących z takimi osobami jest przeogromny
Mnie się ostatnio, po 23 latach pracy, przytrafiło, że musiałam powalić rozjuszonego czwartoklasistę na glebę i usiąść na nim okrakiem (na oczach połowy szkoły
), bo tak zawzięcie tłukł kolegę i taką miał w tym szale siłę, że nie dało się go inaczej powstrzymać
Nie wyobrażam sobie, żebym miała to przeżywać częściej...
Wielki szacun