A ja próbuję ogarnąć chałupę przed jutrzejszymi gośćmi przejezdnymi, przynajmniej kibelki i rynek - idzie mi jak po grudzie
Po pierwsze: nie lubiem. Po drugie: zmęczona jestem jakoś straszliwie i mi się nie kce. Po trzecie: zapuściłam i tu potrzebna spec-ekipa, a nie ja sama jedna
Taka jestem zjechana, że nawet ciasta żadnego nie piekę, ino nabyłam drogą kupna.
A cieszy mnie, że Stary Młody wpadnie jutro do domu
A jednocześnie i martwi, bo on teraz akuratnie w trasie: daleko, noc, zmęczony po pracy i z jakimś problemem z kołem. I ma jutro trochę spraw do załatwienia, potem pojedzie do "tamtych" dziadków na cmentarz, odwiedzi tutejszego dziadka, posiedzi, pewnie długo, z kolesiami, a w niedzielę rano - znów niewypoczęty - apiać ruszy w długą drogę
Ech, matek los