No wreszcie chwilka bez burzy... obym tylko kompa potem nie zalała, bo wilgotnośc okrutna dzisiaj
Na początek cos o sobie- w dowodzie i dla rodziny mam na imię Beata (nienawidziłam kiedyś tego imienia bo w moim roczniku co trzecia dziewczynka się tak nazywała
), w kręgach znajomych i współwyznawców Braja sundari dasi, w skrócie Braja (czyt. Bradża).
Od 20 lat jestem wyznawczynią Kryszny, od 19 jestem mniszką. Zaczynałam w międzynarodowym Towarzystwie Świadomości Kryszny, znanym potocznie jako "Hare Kryszna" a kilka lat temu na skutek hmm nieporozumienia z poprzednim guru (tutaj widac mój prawdziwy charakter
) mam innego nauczyciela i jestem teraz mniszką w aśramie (zakonie) Śri Czejtanja Sanghi
Czy to brzmi już wystarczająco egzotycznie?
Za górami, za lasami, za oceanem... jest nasz aśram w Kostaryce, który nazywa się Madhuvan, co dosłownie tłumaczone oznacza las pełen miodu (i jest to prawda). Według tradycji w miejscu o takiej nazwie Kryszna pasł krowy z wiejskimi chłopakami. Nazwa zatem jak najbardziej pasuje. Co prawda pasiekę zlikwidowalismy w grudniu po tym jak nasze waleczne pszczółki zaczęły atakować gości, ale w lesie są nadal tysiące pszczół różnych gatunków, a kto chce miodu bez ryzyka, może sięgnąc do któregoś z wielkich baniaków z ostatniego zbioru
Miejsce jest prześliczne, wymarzone do medytacji (choc na to akurat mamy jeszcze bardzo mało czasu he he), góry, las, ciepło, pachnace kwiaty w dżungli, odgłosy ptaków, małpy. W odległości 30 km jest nasza ulubiona plaża z ciepłą wodą w oceanie, czyściutkim piaskiem, w zasadzie pusta, prócz może Wielkiego Tygodnia, kiedy to masowo wylegają tam miejscowi. 2 kilometry stąd piekny wodospad i rzeka, równie idealne do kapieli, a w sezonie mokrym mamy też własny basen przy malutkim wodospadzie. Gdybym tak jeszcze umiała pływać i mogła wejść głębiej niż do pasa
Przy nastepnej okazji powiem coś o historii tego miejsca no i przedstawię innych "aktorów"