No nic...na razie Grzegorz wydaje mi się niegroźny, a wierz mi agawo, że też się poocierałam o różnych. Z Silvy, to chyba nawet drugi stopień robiłam😉
Mam bardzo ustalone ze sobą to wszystko. Może niesłusznie...może to dziwna droga, ale potrzebuję jakiegoś powrotu. Do czystego powietrza, przejrzystej wody, prostego jedzenia. To jest dla mnie sposób na wywalenie gruzu z siebie. Chcę mieć ostry romans z naturą przez ten czas i być w tym zanurzona po uszy.
Myślę, że żaden Grzegorz, czy Zięba się nie przebiją😉
A na dzisiejszym spotkaniu poznałam babkę z Hashimoto i mówi, że po dwóch 20 dniowych głodówkach lek, który przyjmuje spada do minimalnej dawki (Letrox bierze, czy coś). Teraz, na Filipinach chce se zrobić 42 dniowkę...i też się naprawić. Oj, generalnie przygoda, wszyscy z czymś, chyba tych onko i z boleriozą najwiecej!😊