Ponieważ forum jest pro akademicko- medyczne i w założeniu wspierające, a we mnie coś po ostatnich wydarzeniach już w ogóle się załamało...chyba będę zwijać żagle.
Nie jestem w stanie nikomu polecać badań, kontroli, tej całej chuj wie po co "prewencji". Nie umiem uwierzyć, że służba zdrowia jest dla nas, skoro cały burdel dookoła pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie.
Nie wierzę w leczenie w tych jebanych szpitalach, więc nie mogę nikomu dać słowa pocieszenia, bo czułabym się kłamliwą pipą.
A jak napisałabym, żeby na pewnym etapie nie tracić cennego czasu, tylko żyć...zakrzyczałybyście mnie.
I dodatkowo...od tego " będzie dobrze" rzygać już mi się chce po całości.
Więc same widzicie..zresztą ja też, ( bo przecież dostawałam sygnały, że robię szkody)..chyba czas na wypad.
Ja teraz grzebię w innych rejonach i faktycznie badziej mi po drodze z jakąś alternatywą. Przynajmniej na wycieczkę zabiorą, a nie wpieprzą na zatłoczone korytarze
Słyszałyście ostatnio, że skierowanie do endokrynologa można zrealizować za 11 lat?!!! Przy mnie kiedyś babka chciała iść na mammografię, BO PIERŚ JĄ BOLI, odpowiedz: za 10 miesiecy.
Mnie to wystarczy, to kipina i to w twarz.Cóż, a jak większość...znajomości w tym środowisku nie mam.
Jesteście mi bardzo bliskie i ciężko tak powiedzieć: znikam, było miło, ale co ja mam w tej sytuacji zrobić?
Obstawiać wątki kulturalne i kulinarne? No może...