amadku, nie zdziwię się, jak sie okaże, że to "mój" korek tyski
,
współczuję tych emocji, też zawsze przeżywałam wyjazdy/przyjazdy dzieci,
kiedyś z obozu w Hiszpanii córcia nie mogła przez parę dni wrócić, bo biuro splajtowało, wyrzucono ich z campingu, jedzenie (polowa kuchnia) sie skończyło, pieniądze większości dzieciom się skończyły - to był horror. i długi lipcowy (22lipca) wolny weekend.. spedzilam go wydzwaniając do ministerstwa, bardzo dużo dzieci było z tym biurem w grecji, Hiszpanii.Moja Ania była ściągnieta przez rząd jako ostatnia grupa....co przeżyłam to moje
a córcia już pewnie jedzie i życzę coby szczęsliwie dojechała do domciu