Ha ha, przygody nie odpuszczają. W końcu komandor zdobył sie na odwagę i powiedział, żeby wypożyczyli samochód skadś indziej lub odwolali imprezę... Zatem wczorajszy dzien spedzili u miechanika, przyjeżdżają dziś, 8 osób...
Ale nasz "szpital" wcale nie ma sie lepiej, wręcz przeciwnie. Syam- nasz Włoch załapał wczoraj migrenę i całą noc wymiotował. Siłą rzeczy nie ma mowy o tym, żeby gotował obiad. Nasza cudowna chorwacka kucharka, Ruczi nie wie jeszcze, że w kuchni czeka ja "niespodzianka". Armia mrówek własnie wkroczyła tam z milionami żołnierzy. Nogi nie ma gdzie postawić, a za moment ze wszystkich zakamarków ukażą się przerażone robale, skorpiony i inne gatunki mrówek. Miłego gotowania, jak to fajnie, że ja teraz jestem ogrodnikiem
Na dodatek komandorowi pare dni temu zepsuł sie komputer. Korzystał więc z mojego, bo w naprawie powiedzieli mu, że może za tydzien zobaczą co sprzetowi dolega... I wczoraj przed śniadaniem przyszedł i zapytał: "czy twój komputer często się zawiesza? Bo kursor ani drgnie" Myslałam, że żartuje... okazuje się, że straciłam touchpada
Muszę pozyczać mysz od Syamka, to jedyna mysz jaka mamy, wszyscy mieli tu laptopy... Wczoraj próbowałam bez myszy, ale to jakś masakra. Napisałam się tylko, ale nie wiedziałam co wdusic żeby się wysłało. Ja chcę mysz!!!
Wczoraj po południu była niesamowita ulewa. Turbina nie działa, mamy zatem mniej prądu, ale rzeka jest tak wzburzona, że nikt nie zaryzykuje naprawy. Jest niedziela, nasi pracownicy nie przychodzą, nie wiemy więc czy droga dojazdowa ocalała. Jesli nie, to naszych gości czeka uroczy kilkukilometrowy spacer pod górkę, no chyba że