We wtorek przyjęli mnie do szpitala, w środę zoperowali, a w czwartek wypuścili do domu
choć w takim szpitalu można nawet poleżeć dłużej
nowy, czysty, nowoczesny,
przed operacją dostałam niebieskie ubranko, na to zielony szlafrok
po przyjściu do sali przedoperacyjnej szlafrok wylądował w koszu, na sali operacyjnej twarzowa niebieska bluza została rozerwana i wyrzucona, udało mi się tylko zachować niebieskie spodnie -"zostaw pani te majtki, rozerwij tylko nogawicę, przecież to będzie tarczyca"
po operacji nie bardzo mogłam spać, tak tylko drzemałam, odwiedziła mnie koleżanka i synuś i tak najtrudniejszy czas minął
wieczorem wstałam już do toalety
męża zobaczyłam dopiero w czwartek, bo w środę pojechał z Młodym do profesora na zdjęcie gipsu i szwów
teraz prowadzę oszczędny tryb życia
trochę się kręcę po domu, trochę odpoczywam
rana ładnie się goi, nie zaklejam jej, gardło boli, ale da się wytrzymać
zastanawiam się, co ja zrobię z taką ilością wolnego czasu
L4 do końca czerwca