Rak piersi-diagnoza, szukam wskazówek dotyczacych leczenia

[hamak]

To i ja nt. radio: przeszłam bezproblemowo , żadnych komplikacji ani dolegliwości w trakcie, po naświetlaniach została mi ciemniejsza (ale bez żadnych poparzeń) i dość mocno wysuszona skóra.
Pamiętam, że panie po oszczędzających, zwłaszcza te z większymi piersiami, musiały uważać / dbać, bo im się w "zagięciu" pod piersią robiły odparzenia (oczywiście nie wszystkim!).

[kk345]

DanaPar, dziękuję Ci, kochana! To przecież dzięki Wam staję się ekspertem
Mieszkanie mam duże i wygodne, rodzice spokojnie się pomieszczą i nie będziemy sobie siedzieć na głowie- a to Wy mi uświadomiłyście, ze ewentualne naświetlania będą wymagały obecności na miejscu i chcę mieć tę opcję przemyślaną i przygotowaną (mama mieszka godzinę drogi od Poznania, nie wyobrażam sobie, by dojeżdżali 5 razy w tygodniu. Ode mnie mają 10 minut do WCO.

Natalio- no u nas wszystko idzie błyskawicznie, od połowy czerwca  i diagnozy do dnia operacji minie dwa miesiące. Ale przekazuję mamie, by wdrożyła intensywne nawilżanie choćby na te dwa tygodnie, zawsze to coś.

hamaku, danaPar, dajecie nam nadzieję na brak komplikacji po ewentualnych naświetlaniach, dziękuję 

[ptaszyna]

nie przygotowywałam skóry do naświetlań, jedyne co to na miejsce naświetlane nie mogła mi spaść kropla wody i zasypywałam je Alantanem, tak mi doradził lekarz radiolog, po zakończeniu serii dał mi receptę na krem, nie miałam żadnych problemów ze skórą
znajomej zaś w Tarnowie powiedzieli że może myć to miejsce i smarować jakąś maścią, nie pamiętam nazwy, po naświetlaniach zrobiły jej się rany i więcej jak pół roku je leczyła
ja opcjuję za starą metodą, zero wody i alantan, w dodatku moje lampki były w okresie dużych upałow

[DanaPar]

KK345, przejeżdżam co jakiś czas przez ul. Garbary, jadąc do syna, mieszkającego w Swarzędzu. Jak mama będzie chciała, chętnie się spotkam i przeleję na nią trochę pozytywnej energii. Zachorowałam w wieku 53 lata, a dziś mam 67 i póki co mam się dobrze. Leczyłam się w ZCO (Szczecin) ale w Poznaniu studiowałam, mam tam rodzinę, więc odwiedzam to miasto często.

Też miałam swojego anioła stróża - córkę. Gdyby nie ona, nie wiem, czy bym jeszcze chodziła po tym świecie.
Pozdrawiam 

[kk345]

Dana, mama jest bardzo pozytywnie nastawiona, planuje walkę i brak nerwów w miarę możliwości, optymistycznie patrzy w przyszłość. To podobno pomaga. Bardzo Ci dziękuję, przekażę mamie oczywiście, szkoda, ze ona nieinternetowa, bo już skorzystałaby z Waszej siły- oczywiście relacjonuję jej Wasze wpisy, z lekką cenzurą oczywiście-czyli głównie pozytywy słyszy. Ja jestem od martwienia sie, ona nie ma sobie tym zawracać głowy.  Nadzieję dają nam Wasze historie, ktoś to przeszedł, wygrał i relacjonuje nam plan bitwy- to pomaga, dziękuję :*

[lulu]

To forum nie jestak skomplikowane, więc uważam, że mama ogarnęłaby je bez trudu. Spróbuj ją namówić.

[kk345]

lulu, jasne, spróbuję. Niestety mama mieszka godzinę drogi ode mnie więc nie mogę z nią usiąść i krok po kroku pokazać...

Jeszcze mam taki temat: CBD w leczeniu nowotworów. Olej jest legalny, warto wdrożyć? I w jaki sposób mamę wzmacniać przed i w trakcie leczenia?

[braja]

Siądziecie któregoś dnia i może załapie "bakcyla forum"    

Co do oleju to te artykuły odnośnie raka piersi, które widziałam były raczej pozytywne. Są badania wykazujące hamowanie ekspresji pewnych genów odpowiedzialnych za złośliwość, hamowanie metastazy, o niwelowaniu objawów nie wspominając.  Tylko, że tych olejów jest całe mnóstwo i nawet uczestnictwo w grupie na FB, która się tym tematem zajmuje, nie rozjaśniło mi jaki jest najlepszy i jak go dawkować

[lulu]

Znałam osobę która stosowała ten olej, widać nie wszystkim i nie zawsze pomaga. I tak jak Braja pisze jest problem z tym aby mieć pewność czy mamy właściwy.

[kk345]

Muszę popytać w takim razie- a co z innymi rodzajami wzmocnienia? Zioła, kukruma, ipt? Zaczęlam czytać na tym forum, widzę sporo podpowiedzi i nie wiem, czy warto coś włączyć? choćby dla efektu placebo?

[lulu]

A jeśli chodzi o efekt placebo to można wiele różności włączyć do diety, tylko warto o tym porozmawiać z lekarzem, szczególnie w czasie chemii aby nie było złych połączeń.

[kk345]

lulu, słuszna uwaga, dziękuję

[DanaPar]

KK345, lecząc się byłam zupełnie nieprzygotowana teoretycznie. Na forum weszłam dopiero po około 4-rech latach od zachorowania. Głowę moją zajmowała praca. Nie wiem, skąd się u mnie zrodziło, że grejpfruty zdrowe, więc jadłam codziennie sztukę. Lubię, ale już nie mogłam na nie patrzeć. Jak później doczytałam na forum, w czasie chemioterapii, są zakazane. Mnie chyba nie zaszkodziły, bo chemia zadziałała. Może trzeba by jeść kilogramami 
Nie wspomagałam się niczym, po leczeniu przez pięć lat 1 tabletka na dzień ekomeru (tran z rekina) na podniesienie odporności. Ta ilość, to raczej placebo, niż konkretny efekt.
Skupcie się nad fajnym spędzaniem czasu, by nie myśleć za wiele o chorobie. Żyć najnormalniej jak się da w tej sytuacji. Taka moja rada. Pozdrów mamę

[kk345]

Dana, dziękuję, mądrze mówisz

[braja]

Ja się wspomagałam kurkumą, kerbatką z Pau`dArco, sokiem z noni, olejem lnianym, pestkami moreli, zileoną herbatą. Jedynie dzień przed chemią, w dniu chemii i dzień po nieczego nie stosowałam, żeby się przypadkiem nie otruć. Codziennie też chodziłam na spacery, nawet jak czułam się kompletnie zdechnięta