Braju, ja do tej pory mam wątpliwości, czy mój raczek (in situ) nie był przypadkiem znaleziony zbyt wcześnie…? Może organizm sam by sobie z nim poradził? A gdy świadomość już jest, że coś się w organizmie dzieje, to nie ma spokoju; trzeba działać…
Zresztą teraz, gdy o usg proszę, to mam wrażenie, że mój onk jakby krzywo na mnie patrzy. Kiedyś nawet zapytał: a po co to pani?
I niby wiem, niby też wierzę, w to, że moje ciało mnie nie zawiedzie… ale mam przymus wręcz badania się na okrągło…
I też jakoś przemawia do mnie założenie, że im wcześniej znaleziona zmiana, tym łatwiej ją wyleczyć…