a co ja bym wtedy zrobiła? to jak pozbawić się powietrza! ( kurka wodna, nie działają emotki! chyba zbyt długą miałam przerwę ( komp))
a na poważnie jest ok, dziś pierwszy dzień totalnego luzu wyobrazie sobie w niecałe dwa lata dwie wielkie przeprowadzki, trojka małych dzieci, a w między czasie roboty remontowe kiedy to wciąż coś zabieram, przewożę, myję, piorę, składam, zawożę itditd.
Nasze nerwy na postronkach( moje z naderwanymi postronkami )
ostatni miesiąc to horror fizyczny i psychiczny ( jedynie podreperowały mnie i doładowały warsztaty amazońskie w Warszawie- dziękuję ), bez wsparcia ważnych osob ( wyjazdy i choroby). Do tego nieudana adaptacja ( w prywatnym przedszkolu)przedszkolna dzieci- odchorowana przez Zuzę i mnie. Na szczęście od 24 września Gniewko chodzi do państwowego przedszkola ( zresztą zuzowego) jest zadowolony, je wszystko!! na dodatek w zeszłym tygodniu przyszedł z newsem- "Mam żonę Zosię, będziemy mieszkac w starym mieszkaniu "
Tak, że mam szansę zostać prababcią
Acha no i najważniejsze - młoda rodzinka mieszka już drugi tydzień w naszym starym, wyremontowanym domu. Oczywiście jeszcze przez dom przechodzą hordy, stolarzy, malarzy itd, przed domem działają brukarze ale nic to ! już są , już mieszkają i idzie ku dobremu
Teraz wraca po miesiącu niebytu opiekunka, więc ja już nie będę potrzebna, gdy Zuza jedzie do pracy ( sesje zdjęciowe, śluby itp.) Zyc nie umierać. ( a propos- czeka mnie USG więc czarne myśli buszują po czerepie). Mam teraz w planie szczepienie na grypę i oczywiście dalej zajmuję się starym mieszkaniem ( trzeba przygotować na wynajem ) ale to już bułka z masłem.
Moja normalnością jest, gdy mogę iśc na spacer do lasu z wózeczkiem w piękny dzień i medytować w promieniach słonca przy akompaniamencie ptasząt ( ale powiało tandetą
) tak że jest bardzo dobrze i niech tak zostanie ! no i zaczęłam zajęcia na UTW - mam tam jogę i pilates. Przez te trudne dni odstawiłam marszobiegi bo padałabym trupem. I tak robiłam dziennie po kilkadziesiąt km, w dniu przeprowadzki miałam na liczniku 47 000 kroków. Skupiłam się tez wtedy na jodze, prostej, z you tube by nie przeciążyć kręgosłupa- udało się, rano i wieczorem 15 min jogi chyba uratowało mi ciało. Oczywiście jest jeszcze cały czas godzina siłowa w BLue Ball. Ostatnie dwa dni wreszcie pobiegalismy z OLkiem po lesie ( z kijami) . Dwa razy bardzo szybkie marszobiegi dały mi w kośc i dziś wystarczy joga na UTW.
( mamy już plany świąteczne - pierwszy raz jedziemy dalej ( góry świętokrzyskie )na 3 świąteczne dni w towarzystwie ze 20 osób z rodziny! Jakże się cieszę na te dni lenistwa
pozdrówka