Ale jakie tam podkręcanie, świateczna zadyma mnie spowalnia he he
Przed wylotem z racji braku szczepionki przeciw grypie poczytałam o środkach ostrożności. Wiele tego było, jednym z czynników ryzyka jest siedzenie przy przejściu. A ja zawsze wybieram miejsce przy przejściu (w ramach profilaktyki zakrzepicy, bo wstać łatwiej) i nie zamierzałam tego zmieniać. Tym razem jednak... zapomniałam powiedzieć o swoich preferencjach i dopiero idąc do bramki zobaczyłam: A28, okno. Okazało się, że siedzenia są trzy koło siebie. Bylam pierwsza, zatem moja walizeczka bez problemu powędrowała na górę. anim usiadłam powycierałam całe siedzenie i pasy chusteczkami do dezynfekcji. Samolot zaczął napełniać się ludźmi. Szybko zrozumiałam, że nie ma szans na wolne miejsca obok mnie, usiadło tam starsze ode mnie małżeństwo. Ludzie wchodzący później gorączkowo poszukiwali miejsca dla swoich walizek. I kiedy już niemal wszyscy siedzieli, zjawił się nagle śniady młodzieniec, twierdzący, że... siedzę na jego miejscu... 😲
Pkazałam czym prędzej swoją kartę pokładową. A on mi na to, że mam miejsce A20 nie 28, no w mordę jeża! Kto wymyśla taką głupią czcionkę? Na szczęście młody człowiek nie robił problemu i zgodził się zamienić. Gapiłam się przez okno ile się dało. Gdy przyszła pora na posiłek, którego nie zamierzałam kupować, zdezynfekowałam łapska i pożarłam resztę mojego prowiantu. Kto by pomyślał, że prawdopodobnie moje środki antygrypowe o mało kogoś nie uśmierciły?
Małżenstwo siedzące przede mną wezwało stewardessę. O coś prosili, nie zwracałam na razie uwagi. Stewardessa przyniosła jakieś tabletki. A potem przyszła z workiem lodu "Niech pani to sobie przyłoży na opuchliznę"- powiedziała. Zaczęła też wypytywać pasażerkę czy może coś zjadła, albo wypiła co mogło wywołać alergiczną reakcję. Kobieta zaprzeczała. A ja się zaczęłam obawiać, że być może to opary z moich chusteczek antybakteryjnych... 😰
Dolecieliśmy wreszcie do Kanady. Tydzień czy dwa wcześniej gdy Gaur odwiedzał rodzinę, było tam minus 15. Teraz tylko -2. W sumie bez znaczenia, skoro i tak nie wychodziłam na zewnątrz. Z wysoka patrzyłam na szary krajobraz i dziwną "pianę" czy czymkolwiek była ta podejrzana substancja na ziemi. Nagle mnie olśniło! To był śnieg! Zapomniałam jak wygląda! 🤣
Przez cały lot gdzieś w tyle samolotu darło się wniebogłosy niemowlę. Krzyczało niewątpliwie w stresie i bólu, aż się obawiałąm czy jakiejś przepukliny od tego nie dostanie. Na szczęście siedziało z dala ode mnie zatem mogłam współczuć, nie czując irytacji. Przy wysiadaniu tatuś przepraszał obsługę za niedogodność.
Na tym lotnisku miałam zamówiony transport dla inwalidy, zatem podeszłam do przodu samolotu i czekałam aż wszyscy się wyniosą. Tymczasem pilotka plotkowała ze stewardessami. "Gdzie my jesteśmy? To jakiś totalny wygwizdów, bramka numer dwieście trzydzieści czy coś... Jak stąd się wydostać?" Na przesiadkę miałam jakieś dwie godziny, to nie jest dużo na tak wielkim lotnisku, liczyłam wszakże, że zapakują mnie na elektryczny samochodzik, który niczym błyskawica pomknie przepastnymi korytarzami. Zażartowałam, że jeśli bramki są tak daleko, to może nie zrobi im różnicy jeśli mnie podrzucą do Frankfurtu tym samolotem. Zapytałam najpiękniejszą stewardessę czy jest z Toronto. "Z Zimbabwe" odpowiedziała "To też daleko". W końcu dotarła kobieta, która miała mnie odtransportować do bramki. Starsza ode mnie... Gdybym wiedziała co nas czeka chyba bym tego wózka nie zamawiała…
Korytarz od samolotu wyłożony był szorstkim dywanem. Jak się okazało podobnie wyglądała reszta korytarzy. Naprawdę kiepski pomysł biorąc pod uwagę nie tylko pasażerów na wózkach ale i zwykłych turystów z walizkami na kółkach. Brnęłyśmy pustymi korytarzami, od czasu do czasu pokonując windą jakąś różnicę poziomów. Kobieta wypytywała po drodze którędy do lotu do Frankfurtu, bo była w tym rejonie lotniska po raz pierwszy. Było niemal kompletnie pusto, na jednym z korytarzy wypatrzył nas ktoś z obsługi i zaczął ją wołać, sądząc, ze się zgubiła. Okazało się jednak, że jedziemy w dobrym kierunku. Kobiecina zaparkowała mnie w końcu przy bramce. Było mi cholernie głupio. Chyba się dobrze zastanowię zanim wezmę jakąś szybką przesiadkę w Kanadzie następnym razem. Na kolejny lot miałam miejsce przy przejściu. Ciekawe czy będę miała szczęście i nikt obok mnie nie usiądzie?
cdn