Kela
ale przed podjęciem studiów należy sprawę solidnie przemodlić, przemyśleć, przemedytować.... co kto woli
by podjąć dobrą decyzję co do kierunku i uczelni.
Trzeba nie bać się i podjąć wyzywanie.
Ja jako chrześcijanka nigdy na licencjacie nie ściągałam. Trudne do uwierzenia, ale nas na roku było 30 osób- jak taka normalna klasa
i mimo przeciętnej inteligencji dałam radę. Duch Święty pomaga, daje umiejętności i zdolności o których nawet nam się nie śniło.
Ja angielski znam tak sobie ale uwielbiam dar rozumienia języków.
czasem go dostaję
chociaż raz miałam taką sytuację, że na spotkaniu ekumenicznym rozmawialiśmy o tych darach i tak sobie pomyślałam - jak fajnie byłoby go mieć
a pastor na głos mi odpowiedział, że trzeba się uczyć.
więc widzisz czasem dostajemy a czasem musimy się uczyć.
To było na licencjacie dawno temu.
Na mgr zaocznym u mnie zajęcia były od 8.00 do 20.00, załatwiłam sobie IOS- indywidualną organizację studiów i chodziłam na zajęcia, na które chciałam albo na które wstałam.
Jako, że to nie była dobra decyzja to czułam, że się meczę ale jakoś dałam radę dotrwać do końca ale Magisterki nie napisałam; źle to rozeznałam od początku tzn miejsce studiów i kierunek ale mimo to duch św też czasem pomógł.
Miałam zajęcia z facetem, który egzamin zaliczał za wygląd, znaczy się nic nie trzeba było prawie umieć, coś tam z jego książki przeczytać, jedno pytanie i 4. ( przed egzaminem duch św. zaprowadził mnie do fryzjera )
trudny egzamin z logiki nie byłam na ani jednym wykładzie, na jednych krótkich konsultacjach.
wzięłam książkę przypomniałam sobie co nie co z licencjatu, następnie wzięłam l4 na pierwszy termin,
wiedziałam jakie typy zadań będą, przygotowałam się z nich i napisałam na 4
niektórzy chodzili na wszystkie wykłady a i tak nic nie rozumieli
oszukiwali, robili zdjęcia komórkami, ktoś im wysyłał odpowiedź i wpisywali to w arkusz - tak też można.
(Na prywatnych uczelniach dużo osób ściąga.)
\aaa i dużo osób nawet koło 50 studiuje, co mnie zdziwiło ale widać muszą a niektóre Panie to nawet same chcą bo im się w domu nudzi- jak nie mają męża czy dzieci.