w tym sęk, że to moje dziecko nie chce chodzić na żadne korki
i nie chce, aby mu ktoś inny tłumaczył matematykę
chce tylko mamę
Mój nie chce nawet mamy
Ja wiem, z czego to wynika - wbił sobie do głowy, że jest taki tępy, że i tak nie zrozumie, no i kicha...
Bo że głąb nad głąby, to do Was pisam, jemu NIGDY tak nie powiedziałam!, gdyż albowiem w kwestii pojmowania zawiłości matmy w wieku okołomaturalnym to jesteśmy z jednej gliny
wiem, że wystarczyłoby żeby poszła raz, a nabrałaby chęci na dalsze razy
Mój nie nabrał - ma tak, jak miałam ja: u koleżanki, która mi chemię tłumaczyła, rozumiałam wszystko, jak tylko wlazłam do własnej chałupy, to znów nie wiedziałam nic
No po prostu synuś mamusi
szkoła średnia to nie przelewki ,niestety matematyka jest na maturze obowiązkowa i każde potknięcie i tak wcześniej czy później wyjdzie na wierzch
Taaa... tylko często: uczniu, ucz się sam...mój akurat z matmy to w szkole średniej się cofnął...