Środę i czwartek przeleżałam, w czwartek byłam baaaardzo chora, cały pakiet mi się dostał
ale w piątek już zaczęłam trochę działać i ostatecznie kulinarnie zrealizowałam wszystko, co zamierzyłam
za to chałupy tak brudnej jeszcze chyba nie miałam
ogarnęłam tylko "rynek"
i łazienkę
wczoraj biesiadnie było i wesoło, trochę pograliśmy w taboo
pojawiła się też nowa tradycja rodzinna - bratanek wyciągnął moją staruszkę gitarę, wszyscy chcieli śpiewać
znalazłam śpiewnik, a po kilku piosenkach okazało się, że gram lepiej niż bratanek więc zostałem rodzinnym muzykantem
dziś bolą mnie opuszki palców i gardło, bo mimo choroby dzielnie wtórowałam młodzieży.
Na dowód wklejam zdjęcie - jeszcze przy drzwiach tuż przed wyjściem nasi goście chcieli grać i śpiewać