Witam na forum. Jestem tutaj nowa. Chciałabym opowiedzieć o swoich przejściach z tą paskudna choroba i dowiedzieć się czy ktoras z Pań była w podobnej sytuacji. Zostałam zakwalifikowana do leczenia oszczędzającego między innymi że względu na młody wiek (38lat), przeszłam półroczną chemię, guz z piersi zniknął, z węzłów też prawdopodobnie. Mimo to na konsultacji z chirurgiem przed operacją dowiaduję się, że pomimo to trzeba będzie pierś amputować, bo ktoś zawalił sprawę i nie zalecił na początku założenia znacznika guza przez co lekarz nie wie gdzie ciąć a nie chce robić tego w ciemno na podstawie poprzednich badań USG. Jestem załamana. Pół roku walki z nadzieją że ten koszmar się wkrótce skończy. Nie wiem co dalej robić. Może ktoś był w podobnej sytuacji. Bardzo proszę o wiadomości.