No jest odlot! Mama w poniedzialek była u lekarza u ktorego miala chemię. Gadać gadal, choć do glosu raczej nie dopuszczał
Podzwonil do ekspertów od radioterapii ale jak uslyszeli 89 lat i cąły żoładek to odpowiedź brzmiała absolutnie nie. Mamie kazał wziąć płyty z badaniami, powiedział że albo ta sama chemia jeśli zadziałała, albo inna jesli nie zadziałała i że trzeba obejrzeć płytki, bo opis jest do d..y (no to nie jestem głupkiem, że mi się własnie wydawał do koperty). Po czym oznajmił mamie, że idzie zaraz na urlop i może go jeszcze zlapać w srodę po poludniu... prywatnie
Płytek nie obejrzał.
Tymczasem znajoma lekarka mamy, co to mama jej najbardziej ufa, tez była jeszcze na urlopie, ale zadzwonila, że mama może do niej przyjść w środe rano. Omawialismy ten temat na parkingu, mama moja lubi ponarzekać, bo tak ma. No i tak gada na całe gardło, ze oczywiście musi iśc prywatnie do tego lekarza za dwie stówy, bo ma urlop. Tuż za nami stoi na parkingu samochód, uchyla sie okno i rzeczony lekarz krzyczy: "Trzeba normalnie żyć!". A moja mama w tym momencie już niemal zaczęła zamawiac trumnę. No bo co jesli ten komentarz o pieniądzach usłyszał? Jak nic ja ukatrupi!
No wtopa na całego! Ojciec uważał, że nie słyszał, ja że mógł, no to ojciec stwierdził, że pewnie nie weźmie kasy. Wizyta byla dzisiaj. Kase wziął. Nie słyszał czy też sie nie przejął?
najdziwniejsze było to, ze wiedział, że było 15% odpowiedzi na chemię w związku z czym beda kontynuowac taka sama jak była. Powiedział, że w czwartek mama ma sie stawić na oddziale. W samochodzie stwierdziliśmy, że czwartek jest przeciez jutro. Jako, ze to blisko szpitala, to podjechaliśmy tam, bo mamam chciała zobaczyć czy jest ta lekarka co ma jej wystawić skierowanie. Wysiadamy, a ten doktor już tam jest
No i całe szczescie, bo sie okazalo, ze owszem w czwartek, ale za tydzień
Doplera zył i badanie albumin mama ma zrobić we wlasnym zakresie. I wcale nikt by jej tego nie zlecił gdybym ja nie robiła zadymy o tą zakrzepicę