A teraz historia z pogranicza czarnej magiii... Przysięgam jednak, że zdarzyła się naprawdę
Dp naszej podwarszawskiej swiątyni zaczęła przychodzić para, G. i J. Ona kiedyś była wyznawczynia Kryszny, potem jej sie odwidziało i poszła w stronę New Age. W kazdym razie z tym swoim partnerem zyciowym oferowali masaże własnego wymyslu, mające odblokowywac emocje i usuwac choroby. Przyjaciel, (ten ktory polecił mi uzdrowiciela-zboczeńca
) bardzo zachwalał ten masaż. Kilkoro z mieszkanców świątyni zaczęlo chadzac na owe masaże i z niepokojem zauważyłam, że te osoby zaczynają się dziwnie zachowywać.
No ale dowodów nie było, ze to od masaży, poza tym ludzie dorośli mogą się masować u kogo chcą, nikt mnie nie chciał słuchać. A tymczasem para pojechała za jakiś czas w pobliże naszej świątyni w górach. Mieszkalo tam małżeństwo A. i K. prowadzące agroturystykę. Para bardzo mądrych, otwartych ludzi, z naukowym zacięciem. Ludzie poważni, organizujacy u siebie rózne kursy filozoficzne (sama korzystałam 3 razy). Uzdrowiciele zamieszkali u nich. I wkrótce zaczęły nas dochodzic dziwne wieści. Otóż wokół J. i G. zebrała sie grupka ich zwolenników, ktora zachowywała się dziwnie. Pewnego razu na przykład wtargneli do świątyni, zamkneli przełożonego i na oczach reszty kongregacji zorganizowali seans niczym zywcem wzięty z niektorych zgromadzeń ewangelickich- były spiewy i tarzanie się po podlodze, głosne szlochy, obejmowanie się nawzajem, konwulsje itp.
K. i A. bardzo się zmienili, miejscowa społecznośc zaczęła od nich stronić. Ktoregoś razu widziano A. jak noca biegł przez wieś na wpół ubrany i krzyczał. Opowiadano o seansach zbiorowej histerii i orgiach. Plotki rozeszły się szeroko w środowisku. I jeden odważny znajomy postanowil, że nie bedzie wierzył plotkom, bo przecież zna A. i K. i po prostu pojedzie ich odwiedzić i porozmawiać. Jak pomyslał, tak tez uczynił, wsiadł w samochód z dwoma kolegami i pojechali. Byl juz wieczór, gdy dotarli na miejsce, a ich oczom ukazał sie widok, który zmrozil im krew w żyłach. W pomieszczeniu na dole spokojnie konferowało kilka kobiet, w tym K. Tymczasem na schodach na górę rozgrywala się upiorna scena. A. przywiązany do barierki walił z calej siły głową o schody, wyjac przy tym nieludzkim głosem. J. stał obok i przyglądal się.
"Co wy mu robicie? Co sie dzieje?"- znajomy był w totalnym szoku, zwłaszcza, że A. wydawał z siebie tak przerażające dźwieki, że wydawały się pochodzić od jakiegoś zwierzęcia.
"A. jest nawiedzony przez ducha, J. go właśnie uwalnia"- pogodnie odpowiedziała kochająca żona, ktorej mąż właśnie rozwałal sobie łeb o schody
"O tutaj, przez to pekniecie w scianie wchodza w niego demony"- oznajmił J. W mieszkaniu było wiele osób, widząc, że raczej nie dadza rady fizycznie, goście wycofali się i pojechali na komisariat błagając o interwencje, bo za chwilę komus stanie sie krzywda. Rano dowiedzieli sie, że policja przyjechała jednak troche za późno. A. w ataku szleństwa wyskoczyl z drugiego pietra swojego domu, wyladował na betonie i z pogruchotanym biodrem trafił do szpitala. A jak go poskładano do kupy, trafił na oddział psychiatryczny, gdzie rozpoznano ostrą psychozę, prawdopodobnie kwalifikujaca go do pozostania w szpitalu na zawsze...
Znajomy, który wezwał pomoc poszedl odwiedzić A. i kogo zobaczył przy łóżku? a no wiadomo, J. i G. dzielnie wspierali "opetanego".
Na szczęście znajomy był tez znajomym ordynatorki tego szpitala, pogadał z kobietą i uzdrowicieli wyproszono. I co się stało? Ano nastapiło "cudowne uzdrowienie". Nie, nie biodra- to się zrastalo w swoim tempie. cała psychoza minęła jak ręka odjął! W wypisie zamast straszliwej diagnozy było "stan psychotyczny wywolany działaniem osób trzecich"
Ta historia miała jeszcze ciąg dalszy, ale że nie jest on związany z leczeniem, to pewnie go tu nie opiszę. Tym bardziej, że to była już kompletnie czarna magia, pokonana modlitwą