I znów piątek. A ja znów - zamiast się nim cieszyć - jestem wykończona, wypluta, wymiętoszona i nie mam na nic siły
Nie chce mi się iść na spacer, ba, nawet wyściubić nosa na własny ogródek! I już mi niedobrze na myśl, że w niedzielę goście na obiedzie, choć przecież nie mam w planie ani się urobić ze sprzątaniem, bo po świętach w miarę czysto, ani szykować nic wyjątkowego (zwyczajny, smaczny, dwudaniowy obiad plus ciasto - jedno!)
Najchętniej bym spała, spała, spała...