Rany....
ale się fajnie czyta....
Żadna ze mnie "pisarka", ale skoro gdzie czegoś nie napiszę to zaraz ktoś mówi, żebym zaczęła 'swój wątek", to stwierdziłam, że chyba go w końcu założę. To pewnie będzie oznaczało, że w innych przestane pisać
Dobrze, że nie jest to zdanie na zajęcia z logiki
Na początek cos o sobie- w dowodzie i dla rodziny mam na imię Beata (nienawidziłam kiedyś tego imienia bo w moim roczniku co trzecia dziewczynka się tak nazywała ), w kręgach znajomych i współwyznawców Braja sundari dasi, w skrócie Braja (czyt. Bradża).
Od 20 lat jestem wyznawczynią Kryszny, od 19 jestem mniszką. (...)
Czy to brzmi już wystarczająco egzotycznie?
Za górami, za lasami, za oceanem... jest nasz aśram w Kostaryce, który nazywa się Madhuvan, co dosłownie tłumaczone oznacza las pełen miodu (i jest to prawda). (...)
Miejsce jest prześliczne, wymarzone do medytacji (choc na to akurat mamy jeszcze bardzo mało czasu he he), góry, las, ciepło, pachnace kwiaty w dżungli, odgłosy ptaków, małpy. W odległości 30 km jest nasza ulubiona plaża z ciepłą wodą w oceanie, czyściutkim piaskiem, w zasadzie pusta, prócz może Wielkiego Tygodnia, kiedy to masowo wylegają tam miejscowi. 2 kilometry stąd piekny wodospad i rzeka, równie idealne do kapieli, a w sezonie mokrym mamy też własny basen przy malutkim wodospadzie. Gdybym tak jeszcze umiała pływać i mogła wejść głębiej niż do pasa
Miałam to samo z Anetą – w klasie 4 Anety i 1 Anita…
I tak na całe szczęście tacie nie udało się mnie „wpisać do dowodu” jako Anetta…
Wiesz, chyba w liceum trafiłam na spotkanie krysznowców. Mam z tamtego spotkania kasetę z muzyką. Do tej pory mam ciary, słuchając muzycznej historii o reinkarnacji…
Jakoś nie wpadłabym na to, że na Kostaryce może być Aśram…
Nazwa zachwycająca….w znaczeniu polskim…
zdecydowanie wolimy sie poruszać piechotą lub samochodem, a nie na koniu. konia trzeba sobie najpierw złapać, osiodłać (a one tego baaardzo nie lubią) a potem przekonać, żeby nie udawał, ze zdycha czy kuleje. No i na koniec tyłek boli
Wystarczająco dużo i wystarczająco mocne argumenty za spacerami ;-)
Braju…a wiesz, że natknęłam się gdzieś na info, że w zasadzie do IV czy V wieku również w Biblii była właśnie reinkarnacja?
Widać później zaczęło komuś to przeszkadzać…Albo uznano, że inne środki (wieczny ogień piekielny) będą bardziej… motywujące…
Tak, Bóg który karze, którego się trzeba bać…to chyba nie moja bajka. Przed operacją odczułam „na własnych uszach”, jak wiele zależy od księdza. Akurat kilka dni przed dniem O była msza o uzdrowienie w moim parafialnym kościele. Kazanie oparto o przypowieść i siewcy i rozrzuconych ziarnach. Aż mną telepnęło, gdy z ambony usłyszałam niemal krzyk: „To jest przypowieść o porażce!”… No…ja chyba inną przypowieść czytałam….
.. Sadziłam sobie spokojnie turmerik, na horyzoncie burza... W pewnej chwili miałam wrażenie, że słysze grzmot, ale nagle uświadomiłam sobie, ze grzmot był od spodu! Trzęsienie ziemi! Najsilniejsze jakie przeżyłam w Kostaryce. (...)
O…. tego to ja nie zazdraszczam….
Botfly mówisz….. tego też nie zazdraszczam…..
Znajoma przywiozła sobie na skalpie…. Okroooopieństwo….
Historia założenia Aśramu budująca. Ciekawe jak dalej się potoczyły losy… Czy już sytuacja finansowa wychodzi na prostą…co z Don Emelem….
Pewnie wsadzę kij w mrowisko, ale dla mnie niesamowitej odwagi trzeba do tej codziennej zmywarki, obiadków, podcierań tyłków. A już do wiedzenia życia w beznadziejnym związku, to trzeba prawdziwego bohaterstwa. Piszę bez ironii....
Każdy ma to, na co się godzi…
Czyli ze względów na lokalizację robicie za ośrodek detoksu? Aaa… już widzę ze to jednorazowa przysługa… Jakoś się nie dziwię! Przypadek wariata… obłędny…
Jak nie urok to srebrne wesele…czytaj: zorganizowana via FB komercyjna imprezka…
Rzeczywiście może Wam brakować czasu (i warunków) na medytację…
Kocica dołączyła do naszego nabożenstwa. Niestety, w głębokim poważaniu majac nasze zasady, bezczelnie w świątyni złapała i pożarła jaszczurkę. Nie żebyśmy namawiali koty do wegetarianizmu, ale ona ma łapać myszy i nie w trakcie czytania swiętych ksiąg
Znasz kota, który przestrzega norm i zasad?
No wiadomo, "upał, plecy swedzą, trzeba sie podrapać"... o kran... No i jak sobie nasz wół pomyślał, tak też zrobił. A że przy okazji kran się odkręcił i woda ze zbiorników wyciekła, to przecież nie jego wina
Hahahahaha….ale wiesz, jest i dobra strona: nikt nie musiał wędrować w upale kilku km!
A teraz koniec powagi, bo nad Madhuvan świeci wielki pyzaty Księżyc, otoczony dwoma wianuszkami halo, cykady daja koncert i jest cudnie!!!
Potrzebowałam takiego widoku po wizycie na pewnym forum w pewnym wątku na temat pewnej osoby
Taaakkk... świat potrafi nas uleczyć dozując swoje cuda...
Nasz Włoch ledwie(...)
Nawet kici nie był w stanie nakarmić
Uuuu... to lipa po całości! Ale chyba rzeczywiście denga lepsza od grypy…
Ha ha, niestety, to nie takie proste. tutaj jest absulutny zakaz wwozu wszelkich nasion. Mak z paczki byłby natychiast skonfiskowany i zutylizowany (czytaj: zjedzony ) przez celników. wszelkie takie ziarniste to trzeba tutaj przemycac i modlic sie zeby nie zajrzeli do walizki
No to trzeba uszyć lecznicze poduszeczki z wsadem: jaglanym, makowym, gryczanym, sezamowym, etc. etc... Poduszki chyba można przewieźć?
A teraz chciałam juz zatonąć w objeciach Morfeusza, a oto na ścianie siedzi żaba i się gapi I muszę ja wyrzucić żeby mi do łóżka w nocy nie wskoczyła
Uwielbiam te Twoje epizody w fauną!!!
Wogóle jakis kiepski czas... Ta ciocia co miała raka płuc, ma wznowę
Czy to jest TA ciocia?
Jak widać było na warsztatach (czyli półtora roku później niż napisany post) zahartowana niezwykła kobieta!
Na granicy zlikwidowano główna atrakcję- do Nikaragui już sie nie przechodzi przez dziurę w płocie!!! Przyznam, że mnie to bardzo rozczarowało, czy cywilizacja musi wszędzie tak brutalnie wkraczać? No i w dodatku celnik w okienku wydał mi resztę, to albo był cud albo cos "niedobrego" dzieje się z tym krajem