Ja ćwiczę sporo dłużej i chodziłam nie (jak teraz) do szpanerskiego klubu fitness, tylko do gościa, który pół życia katował się w aśramach w Indiach i miał przyjemność być uczniem samego Iyengara. tam wyczynialiśmy takie rzeczy...Potem zainteresowanie mi siadło, a teraz znowu coś dusza do jogi wyje. No i mięso mi przestaje pasować...