Rozwój czytelnictwa z pewnością nie jest celem tej reformy
A CO jest?
Głównie dostosowanie tytułów do wieku uczniów, Anciu.
Na przykład w IV - Tajemniczy ogród. Dla oczytanych może, dla przeciętnego 9-10-latka trudne do czytania i do omówienia. A jednocześnie Kajko i Kokosz (jedna konkretna księga) jako lektura obowiązkowa
A na przykład w większości lubianego Pinokia, którego można przewałkować na różne strony (i edukacyjne, i wychowawcze) brak.
W klasie V (10-11 lat) np. Chłopcy z Placu Broni (dla mnie bardzo wzruszająca, dla dzieci nudy - zdarzało mi się omawiać, to wiem, nie te czasy, nie te realia), Katarynka, Kamizelka (sama miałam w klasie V chyba, lecz sens pojęłam znacznie, znacznie później, pewnie w liceum dopiero) czy Sposób na Alcybiadesa ( pod koniec VI próbuję omawiać, idzie zwykle jak po grudzie, książka o ósmoklasistach - dlaczego w V nie w VIII?).
A już w VI (11-12-latki) to kompletnie nie ma nic ciekawego - w obowiązkowych "dziecięca" Felix, Net i Nika, a obok... Czechow: Kameleon i Śmierć urzędnika
, Hobbit ("proszę pani, to nudne jest, oni tylko idą i idą") , W pustyni i w puszczy. Nie wiem, czy na uzupełniające starczy mi czasu (tam zresztą też szału nie ma).
O starszych się nie wypowiadam, bo nie uczyłam, więc nie znam ich możliwości i wrażliwości.
Aaaa, jeszcze słyszałam, że ponoć na historii w klasie IV (słownie: czwartej) dzieci się mają uczyć o... Pileckim
Edit: a tak mi przyszło do głowy: czemu nie ma w kanonie "O dwóch takich..."?