Oj, mam zaległości w czytaniu tego wątku...
Gratulacje dla Amorka!
Wkurzył mnie mój ulubieniec, nasz najwiekszy wół. Zwiał z pastwiska, ale że był blisko furtki, to pomyśłałam, ze go skuszę jakims ziarnem i może wróci. A tymczasem paskudnik rzuciła się w pogoń za mną! Nie miałam zbyt wielkich szans ucieczki, a perspektywa, że wpakuje sie na mnie jakies 1,5 tony nie wydawała się zbyt porywająca. Jak na złośc nie wzięłam kija, ani zadnej innej broni (ach ta naiwność, że zwierzątka są takie słodkie). Więc najpierw udawałam "zdechłą krowę" czyli połozyłam się, co wyhamowało jego entuzjazm. Zaczął mnie obwąchiwac i lizać, więc nabrałam nadzieji, że ochota do walki mu przeszła i zaczęłam sie powoli podnosić. I wtedy zaraza jedna zepchęła mnie ze zbocza!
A było po deszczu, nie chcecie wiedzieć jak wyglądały moje spodnie
Potem robił do mnie słodkie oczy, jakby nigdy nic, ale nic z tego. Z przyjażnia koniec! Teraz nosze ze soba gruby kabel i jak znowu mu przyjdzie ochota poskakac to mu to szybko wybiję z rogatej łepetyny