Kochane kobitki - jestem w domu
(tam dom Twój gdzie WiFi łączy się samo
)
Bardzo dziękuję Wam za wsparcie (te kciuki i Zdrowaśki...) i wszystkie wcześniejsze porady, które bardzo się przydały i ułatwiły mi życie szpitalne. Dzisiaj wyszłam do domu razem z "pieskiem" i w szpitalu straciłam ponad 3 kg (więc chyba cycek był jednak duużo cięższy
). Jest dobrze, nie boli a i ręka całkiem sprawna (do pierwszego dnia ćwiczę i jest ok. ). Wycięli paskudę i wartownika - tyle wiem na dziś bo wypis dopiero we wtorek. Piguły byłe super, bardzo życzliwe i pomocne - lekarze ... małomówni. No i zasłynęłam na oddziele z tego, że po leku na uspokojenie (ze względu na moje skaczące ciśnienie) i podwójnej dawce "głupiego jasia" sama poszłam na nogach na blok operacyjny, wlazłam na stół i odpłynęłam dopiero po konkretnej narkozie... a z bloku wracałam z kciukiem do góry
- obsługa i rodzinka miały niezły ubaw.
Teraz tylko czekam na wyniki...