Mam dobrych znajomych moich rodziców w Niemczech: Polak i pół-Niemka, pół-Włoszka. Znajomy się chyba nigdy do córki nie odezwał po niemiecku, taki skubaniec konsekwentny
, i Klaudia, dziś babka koło trzydziestki, po polsku mówi nawet bez specjalnego akcentu. No i, poza niemieckim, po włosku trochę.
A dzieci mojego szwagra w Belgii: starszy syn (27), jak przyjeżdżał do dziadków jako dzieciak, to wszystko rozumiał, ale nie za wiele mówił, ot: dziękuję, proszę, rozumiem, czekolada, rosół
, a młodsza (17) już dziadków nie miała, więc rzadziej już tu bywali i ani słowa nie rozumie ani nie mówi, bo tata, wiecznie w rozjazdach zawodowych, czasu nie miał. Starszy sam się zapisał na kurs polskiego, uczy się już chyba trzeci rok, nieźle mu idzie, ale śmieje się, że z ojcem się uczyć nie może, bo ten ma za mało cierpliwości do wysłuchiwania i poprawiania jego łamańców, a mama (Flamandka) za słabo mówi
Jak byliśmy u nich w zeszłym roku, to Marteen łamaną polszczyzną, ja łamaną angielszczyzną i tak sobie przesympatycznie przegadaliśmy cały wieczór
A dodam jeszcze, że tak się sam rodzinnym krajem ojca zainteresował, że co roku przyjeżdża tu latem, ale nie do rodziny, tylko zwiedza, ogląda, poznaje różne zwyczaje
Fajnie, że mu tak przyszło