A może (mimo wyrzucenia) szuka poprzedniego właściciela.
Jako dziecko miałam przez jakiś czas bernardyna, który przez całą Polskę, od szkoły do szkoły przeszedł za właścicielką.
Pani wyprowadziła się ze Śląska do Wąbrzeżna. Pies trafił do następnej w swojej długiej drodze, szkoły w Sierakowie. Dzięki mojej mamie został u nas, wydobrzał aż któregoś dnia panowie z kina obwoźnego (takie kiedyś było) zawołali ją po imieniu. Trafili w dziesiątkę. Była właścielka powiedziała, że zostawiła ją ( Kora jej było na imię) w dobrych rękach.
Panowie będąc w Wąbrzeźnie poinformowali właścicielkę, że jej pies jest u nas i ma po nią przyjechać....... przyjechała. Kora pierwsze co zrobiła to wsadziła mordę do torebki, bo tam pani miała dla niej zawsze cukierka.