ale po co usuwać więcej węzłów skoro pierwsze wartownicze są czyste?
tego akurat nie rozumiem,
chyba, że na wszelki wypadek - bo może się okazać, że po latach odwołają tę metodę i powrócą do starej...
tak dla poszerzenia mojej wypowiedzi i ku zrozumieniu dlaczego mam takie zdanie, przytoczę tylko historię pewnego doktora z XIX wieku,
specjalizował się w leczeniu raka piersi i usuwał kobietom coraz to więcej i więcej - chcąc je oczywiście ustrzec przed przerzutami,
nazywał się Halsted i operacje robione jego metodą nazywano radykalnymi - ponieważ usuwał kobietom nie tylko pierś i węzły ale oba mięśnie piersiowe (mniejszy i większy), idąc za ciosem przecinał obojczyk i usuwał węzły nadobojczykowe, sięgając aż do szyi,
pisał nawet o tym, że można będzie usuwać też całą zawartość sródpiersia!
jego naśladowcy szli dalej - usuwali żebra, a nawet całą rękę (to pamiętam z "Cesarza wszech chorób")
uważał, że im radykalniejszy zabieg, tym szanse na przeżycie są większe - ale przez 20 lat Halsted zbierał dane i nie potrafił udowodnić, że jego metoda jest skuteczniejsza - okazało się, że radykalizm zabiegu nie przekłada się na większą skuteczność leczenia,
dopiero po latach okazało się, że to jaki zakres ma operacja, nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na dalsze losy pacjentek