A tutaj o stanie wiedzy dzisiejszej młodzieży
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13920707,_Po_co_mi_ulamki__Chce_byc_tancerka____Hitler__Obilo.html#MTDostałam od koleżanki na pocieszenie, że moi nie są wyjątkami
A poważniej...
U mnie kilka dni temu taka sytuacja:
klasa czwarta, zadanie w ćwiczeniach: Przestaw pomylone sylaby i poprawnie zapisz wyrazy.
chwytza - zachwyt, jakoś poszło, chotchi - też, rurgchi, kachał - to już wiedziało trochę więcej niż pół klasy, ale dwóch się po prostu nie dało, no nie dało się i już:
chołcho i bercha - utworzonych z tych sylab słów nie słyszał nikt... Chochołowi się nie dziwię - dzieciaki miejskie, chochołów się już dziś w zasadzie nie stosuje. I już nawet nie chodzi o to, że czwartaki nie wiedziały, że chaber to kwiatek, ale podobno ten wyraz też nie obił im się nigdy o uszy! Czy to możliwe?
Jeśli tak, to myślę sobie, że to dlatego, że rodzice nie spędzają czasu WSPÓLNIE z dziećmi. Nie chadzają na spacery, wycieczki, nie oglądają wspólnie wartościowych książek, filmów, nie opowiadają o niczym i... rozmawiają też o niczym...