Po przyjeżdzie chcialam odwiedzic sasiadke, która jest koleżanka mamy. ALe jak zapukalysmy nikt nie otworzył, sąsiadka jest głucha, to jedno, a czasem też rodzina zabiera ja na wieś. Mama zadzwonila- sasiadka powiedziala, że jest chora, więc gości na razie nie chce zapraszać.
Kilka dni później zobaczyłam ją na ulicy. Szła, noga za nogą. Podbiegłam, żeby się przywitać i się przeraziłam. Nigdy nie widziałam jej tak słabej. Skarzyła się na dusznośc, powiedziała jednak że płuca czyste. "Może serce?"- zapytałam. przystawała co parę kroków z powodu ucisku w klatce piersiowej. "Nie, EKG wyszło dobre"- odpowiedziała. "Czy to przeziębienie?" spytałam. "Nie wiem co to jest" brzmiała odpowiedź. Od rodzinnej dostała antybiotyk. Pomyslalam, że pewnie serce, tylko w ekg nie widac jaki problem...
Wczoraj wieczorem przyjechala do niej rodzina i zaraz też zobaczylismy karetkę. Mama wyszła na korytarz gdy sąsiadkę ratownicy wieźli do windy. "To juz koniec"- powiedziała pani Danusia. Mama pojechała za nią do szpitala, wiadomo jednak jak to wygląda, więc wrócila po jakichs dwóch czy trzech godzinach bez żadnych informacji.
Dzis dzwoniła do sąsiadki. Ta powiedziała, że to ponoć płuca. Zdziwiłam się, ze jak płuca skoro rodzinna nic nie wysłuchała i rtg w porządku. Mama zadzwoniła do synowej pytając czy to gruźlica. Odpowiedź brzmiała złowrogo: "gdyby to była gruźlica nie robiliby jej tomografii" Czy jest jeszcze jakaś szansa, że to nie "r"? Sąsiadka już wiekowa, starsza od moich rodziców, zawsze się tak dobrze trzymała, pilnowała, zeby mój tata brał leki jak mama opiekowała sie ciocią Irką