Ten nasz organizator wyjazdu, Grzegorz....miał tak zaawansowaną boleriozę , że przy innych ( mówili mi o tym) padał na podłogę i tarzał się od stawowego bólu. Leczył się " normalnie" od lat! Na początku sam z dystansem podchodził do głodówki i do całej akcji namówili go inni przyjaciele. Zresztą ( jak mi na spotkaniu jeden powiedział), uderzyli w niego " blokiem" działań, raczej dalekich od gabinetów lekarskich.
Więc dlaczego tak jest? Że dlugim postem, czasem 42 dniowym ( taki też kilku uczestników planuje), można się postawić na nogi, podczas gdy lekarze się z czymś bezskutecznie jeb.. latami?
Będę miała okazję sprawdzić coś empirycznie, zobaczyć kilkadziesiąt osób z różnym syfem, z którym lekarze nie potrafią nic zrobić.
Poczułam dreszcz przygody😊